Uroczystość św. Wojciecha – Gniezno 2024

Kazanie abpa Józefa Górzyńskiego, metropolity warmińskiego wygłoszone w czasie mszy św. z okazji uroczystości św. Wojciecha, 28 kwietnia 2024 roku w Gnieźnie.

Uroczystość św. Wojciecha, Gniezno, 28.04.2024

Drodzy Siostry i Bracia,

Gromadzimy się dzisiaj aby uwielbić Boga w Jego świętym – w św. Wojciechu, biskupie i męczenniku. Chcemy Bogu oddać chwałę, tę, którą On zechciał nam objawić w swoim słudze, w jego życiu i dziele, a najbardziej w jego męczeńskiej śmierci. Po tysiącu latach jesteśmy ciągle dziedzicami owoców tego męczeństwa. Niezwykle wyraźnie spełniły się tu słowa Zbawiciela o ziarnie, które obumierając przynosi plon obfity. Te słowa usłyszane przed chwilą w Ewangelii, Pan Jezus wypowiedział odnosząc je do swojej zapowiadanej męczeńskiej śmierci. Ale, jak słyszeliśmy, zaraz po nich wypowiada także słowa o słudze, który jeśli chce Mu służyć idzie za Nim, czyli naśladuje Go w darze swojego życia. Tak właśnie uczynił św. Wojciech, stał się takim sługą. A Pan dotrzymał swego słowa: „a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec” (J 12, 26).

Zgromadzeni dzisiaj aby uczestniczyć w oddawaniu czci św. Wojciechowi, jaką sam Bóg go otoczył, stajemy świadomi potrzeby przypomnienia sobie i zrozumienia na nowo tego daru, jakim dla każdego z nas i dla naszego narodu, jest św. Wojciech. Historycy opisują od stuleci znaczenie wydarzeń jakie u początków tworzenia się naszej państwowości, zwłaszcza Królestwa Polskiego, związane były z osobą i męczeństwem św. Wojciecha. Św. Jan Paweł II wyraził to w słowach: „W pobliżu Bałtyku ten biskup-wygnaniec, ten niestrudzony misjonarz stał się owym ziarnem, które, wpadłszy w ziemię, musi obumrzeć, aby wiele przynieść owocu (por. J 12, 24). Świadectwo śmierci męczeńskiej, świadectwo krwi przypieczętowało w sposób szczególny chrzest, jaki przed tysiącem lat przyjęli nasi praojcowie. Męczeńskie zwłoki Apostoła, biskupa Wojciecha, legły u fundamentów chrześcijaństwa na całej polskiej ziemi” (Gniezno, 3.06.1979).

Jako ludzie wiary wiemy, że takie dziejowe procesy dokonują się pod okiem Opatrzności, że są dziełem Tego, który jest Panem dziejów. On działa jednak przez swoje sługi, przez tych, którzy chcą Mu służyć, którzy w tej służbie gotowi są oddać Mu swoje życie. Czy taka postawa to już tylko historia? Czy mamy dzisiaj naśladowców św. Wojciecha? Bogu dziękujemy, że tacy ciągle są. Słyszymy o ich świadectwie. W odległym od nas świecie ciągle składane są ofiary życia dla Chrystusa. A co się dzieje w naszym świecie, w kulturze zachodniego chrześcijaństwa? Amerykański jezuita John C. Murray już przed laty opisywał dzisiejszą zachodnią kulturę jako tę, która: „Dała obywatelom wszystko, dla czego mogą żyć i nic, za co mogliby umierać”. A stało się tak ponieważ: „wzniesiono ją na potrójnej negacji, która spowodowała zepsucie cywilizacji chrześcijańskiej u jej korzeni: na negacji rzeczywistości metafizycznej, negacji wyższości sfery duchowej nad materialną oraz rzeczywistości społecznej nad jednostkową. (…) Najbardziej uderzającą cechą jest jej głęboki materializm” (Pastores 101 (4) 2023, s. 138). Jak w takim świecie tłumaczyć słowa Jezusa: „Kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 25)?

Emerytowany amerykański biskup Charles J. Chaput podejmuje refleksję nad tym, za co dzisiaj warto umierać. Retorycznie pyta: czy i kiedy warto umierać za „kulturę unieważniania?”, bo tak określa naszą zachodnią kulturę. Odnosi się zasadniczo do katolików w Ameryce. Pisze, że dziś zostali oni „w dużej mierze wchłonięci i przetrawieni przez kulturę, która usuwa wszystkie mocne przekonania religijne w imię tolerancji, a tęsknotę za tym, co nadprzyrodzone, gasi nieprzerwanym strumieniem dóbr. (…) Ceną, jaką się za to płaci, jest przeniesienie prawdziwej lojalności i przekonań z Kościoła naszego chrztu do nowego „Kościoła” naszych ambicji i dążeń. (…) Najmocniej hołubionym złudzeniem jest to, że możemy stworzyć i przeobrażać samych siebie według własnego upodobania” (Pastores 101 (4) 2023, s. 137).

Na ile ten obraz odnosi się do naszej polskiej sytuacji? My Polacy, to, za co warto umierać wypisywaliśmy na sztandarach: Bóg, honor, ojczyzna. Bóg, jako ten, który nadaje wartościom wymiar absolutny, honor, jako najwyższa osobista wartość i ojczyzna, jako najwyższa wartość wspólna. Jeśli w tej triadzie zabraknie Boga, dwie pozostałe wartości tracą wymiar nadprzyrodzony. Stają się ziemskimi wartościami, którym treść nadajemy już sami w zależności od doraźnych potrzeb. Jak wtedy umierać za coś, co nie przewyższa doczesnego życia?

Świat pozbawiony Boga pozbawia się wartości, które są z Bogiem utożsamiane. Wówczas człowiek zajmuje się samym sobą, zabiega o przyziemne środki i pozbawia się celów wyższych, na miarę człowieka. Paul Ricoeur opisał to zdaniem: „Żyjemy w epoce, w której bulimii środków odpowiada atrofia celów”. Co kardynał Gianfranko Ravasi skomentował: „I rzeczywiście, to narzędzia dominują nad sensem, zwłaszcza nad sensem ostatecznym i całościowym.” (Myśląc z Janem Pawłem II 2020/2021, s. 23). Udoskonalamy środki i pozbawiamy się celów. W konkrecie, rodzi to problem, który lapidarnie wyraził jeden z naszych filmowych bohaterów: „Tyle dróg budują a nie ma dokąd iść”.

Bez Boga nie da się ani wytyczyć, ani tym bardziej osiągnąć, prawdziwie ważnych dla człowieka celów. Próbowali nam o tym mówić wielcy twórcy naszej narodowej kultury z Norwidem, Słowackim i Mickiewiczem na czele. Przypomnijmy tę scenę, kiedy w Soplicowie wszyscy w uniesieniu przeżywali militarną wyprawę na Moskwę, pokładając nadzieję w geniuszu wodza, tylko ceniony za mądrość Maciek miał istotną wątpliwość: „Cesarz idzie do Moskwy! Daleka to droga, jeśli Cesarz Jegomość wybrał się bez Boga”. I faktycznie, wybrał się bez Boga a droga okazała się zbyt daleka, nie wystarczyło geniuszu Cesarza Jegomości.

Cenimy geniuszy i bardzo jesteśmy wdzięczni Bogu za dar rozumu, szczególnie jeśli boleśnie doświadczamy jego braku w życiu własnym, czy w życiu publicznym, niemniej rozum wymaga światła wiary, inaczej może stać się wręcz zagrożeniem. Tak o tym pisał papież Benedykt XVI, co przypomniał ostatnio watykański dokument o godności człowieka Dignitas infinita: „bez korekcyjnego działania religii rozum też może ulec wypaczeniu, tak jak dzieje się, kiedy jest zmanipulowany przez ideologię lub używany w sposób wybiórczy, który nie bierze w pełni pod uwagę godności osoby ludzkiej. Przecież z takiego właśnie niewłaściwego używania rozumu zrodził się handel niewolnikami i wiele innych przejawów zła społecznego, zwłaszcza ideologii totalitarnych XX w.” (Westminster Hall, 17 września 2010: DI, 22). A przecież tak być nie musi, wystarczy, że nie rozdzielimy wiary i rozumu. Wówczas, jak pisał papież Jan Paweł II rozpoczynając swoją encyklikę Fides et ratio: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”.

W dzisiejszym pierwszym czytaniu usłyszeliśmy słowa Pana Jezusa skierowane do Apostołów: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8). To wydarzenie Zesłania Ducha Świętego miało miejsce w wieczerniku Zielonych Świąt. Kościół co roku uobecnia to wydarzenie w celebracji Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Jesteśmy w okresie bezpośredniego przygotowania się do tej uroczystości. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski św. Jan Paweł II w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego był dokładnie w tym miejscu, gdzie my dzisiaj jesteśmy. Powiedział wówczas: „Ilekroć znajdujemy się tutaj, na tym miejscu, musimy widzieć na nowo otwarty wieczernik Zielonych Świąt. I musimy słyszeć mowę praojców, w której zaczęły być przepowiadane „wielkie dzieła Boże” (Gniezno, 3.06.1979).

Te wielkie dzieła Boże zaczęły się chrztem, który Kościół określa jako zrodzenie do nowego życia w Chrystusie. Tak na naszych ziemiach, przez chrzest, zrodziła się wspólnota Kościoła. Obecny rok duszpasterski przeżywamy pod hasłem: „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”. Dzisiejsza celebracja daje nam okazję by przypomnieć, że Kościół jest wspólnotą, do której przynależność ma charakter sakramentalny. Jeśli nie rozumiemy tej sakramentalnej rzeczywistości jako dzieła Ducha Świętego, jako zrodzenia do nowego życia, a tylko jako efekt naszej zadeklarowanej woli przynależności, zaczynamy postrzegać Kościół nie jako wspólnotę, do której zostaliśmy zrodzeni, ale zapisani. Nawet jeśli uczestniczenie we wspólnocie Kościoła domaga się wiary, która zakłada akt woli, to sama rzeczywistość przynależenia do grona uczniów Chrystusa jest aktem zrodzenia, właściwym tylko Duchowi Świętemu. W istocie zatem by stać się uczestnikiem wspólnoty Kościoła nie wystarczy tylko deklaracja, jak i nie wystarczy deklaracja by przestać do niej należeć. Jak z każdej rzeczywistości, do której zostaliśmy zrodzeni, rodziny czy narodu, nie można definitywnie odejść, można jedynie zerwać z nią więzy i pozbawić się dobra, które ona daje.

Kościół to Chrystus. Trwanie w Kościele, to trwanie w jedności z Chrystusem. Katechizm uczy, że osobisty związek z Bogiem żywym i prawdziwym, to modlitwa (por. KKK 2558). Obecny rok z woli papieża Franciszka jest Rokiem Modlitwy. Przeżywamy go jako przygotowanie do Jubileuszu 2025 roku. Dykasteria do spraw Ewangelizacji wystosowała okolicznościowy list pt.: „Naucz nas się modlić” aby pomóc nam zgłębić temat modlitwy i podjąć go duszpastersko w naszych wspólnotach. Rok jubileuszowy został określony jako „czas, który jest zaproszeniem do wzmożonej modlitwy jako osobistego dialogu z Bogiem; zaproszeniem, które ma doprowadzić nas do refleksji nad naszą wiarą, nad naszym zaangażowaniem w dzisiejszym świecie, w różnych obszarach w których żyjemy, aby rozbudził się w świecie odnowiony zapał do ewangelizacji współczesnego człowieka” (Wprowadzenie). Dokument przywołuje wiele ważnych myśli o modlitwie, które dzisiaj należy na nowo podjąć i głęboko rozważyć, jak chociażby ta św. Augustyna, który modlitwę określał jako drogę do zetknięcia się z najgłębszą prawdą o nas samych, gdzie obecne jest światło samego Boga. Czytamy w dokumencie, że dla chrześcijanina modlitwa jest: „kompasem, który ukierunkowuje; światłem oświetlającym drogę i siłą, która wspiera”. Stąd mocne wezwanie: „Zanurzmy się zatem w modlitwie, będącej ciągłym dialogiem ze Stwórcą, odkrywając radość ciszy, spokój doświadczonego przebaczenia i siłę wstawiennictwa w komunii świętych” (Wprowadzenie). Wiele z przytoczonych myśli zaczerpniętych jest z nauczania papieża Franciszka o modlitwie. Niektóre z nich brzmią bardzo konkretnie, jak ta która przypomina, że modlitwa nie jest alternatywą dla pracy i obowiązków ale jest tym, co je zasila; czy inna, że w modlitwie to Bóg ma nas nawrócić a nie my Pana Boga. Jest także wskazanie na modlitwę jako na ważną pomoc współczesnemu człowiekowi, gdyż w modlitwie odkrywamy jak jesteśmy kochani przez Boga, a to odkrycie daje nam nadzieję i odwagę by żyć, czego dzisiaj ogromnie brakuje wielu ludziom uciekającym od życia na różne sposoby. Możemy się dzisiaj spytać, czy dostrzegamy tę siłę modlitwy, kiedy próbujemy zaradzać problemom współczesnego człowieka?

Drodzy Siostry i Bracia,

Jesteśmy uczniami Chrystusa. Idziemy przez świat jako pielgrzymi nadziei. Pytamy się, co mamy czynić aby dać światu to, czego najbardziej potrzebuje? Patron dzisiejszej uroczystości, święty Wojciech, wielki pielgrzym nadziei, nie był bohaterem na miarę kryteriów ani ówczesnego, ani obecnego świata. Jego życie widziane oczyma świata opisać można jako ciąg niepowodzeń, czy wręcz porażek. Ale on swoje życia oddał do dyspozycji Bogu, pozwolił, by to Bóg go prowadził i nim kierował. I Bóg ten dar przyjął, poprowadził św. Wojciecha sobie tylko właściwą drogą od aktu ofiary do chwały zwycięstwa, od śmierci do życia. Tak Wojciechowe ziarno rzucone w ziemię wydało obfity plon na pokolenia. Czego, jeśli nie tej postawy mamy się dzisiaj uczyć od św. Wojciecha? Tym bardzie, że on nie tylko pociąga nas swoim przykładem, ale, w co gorąco wierzymy i o co się dzisiaj modlimy, wyprasza nam potrzebne łaski dla zrozumienia słów Chrystusa i podejmowania ich w naszym życiu. Będziemy za chwilę świadkami posłania misjonarzy do odległego od nas świata. Ale i my, w naszym świecie, w którym żyjemy na co dzień, dajmy świadectwo życia oddanego Bogu. Amen.