ROZWAŻANIE NA XXIV NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ ROK B
XXIV Niedziela Zwykła, Rok B
(Mk 8, 27-35)
Wioski pod Cezareą Filipową to północne krańce Galilei, a w zasadzie sąsiadujące z nią tereny pogańskie. Najdalej w całym Izraelu od Jerozolimy, wśród kultu bożków, w sąsiedztwie jaskiń, których otwory uznawano za wejścia do piekielnych czeluści, Pan Jezus pyta uczniów o własną tożsamość. To miejsce skłaniało do niezależnego myślenia, do określenia swojej wiary nie z rozpędu za innymi, nie jakimś bezmyślnym sloganem, ale szczerze do szpiku kości, w konfrontacji z innością, wobec zakwestionowania wiary w Jedynego Boga. Nie jest łatwa taka konfrontacja. W pierwszym odruchu uczniowie posiłkują się porównaniem z innymi: jesteś jak Jan Chrzciciel, jak Eliasz, jak prorok. Pan Jezus chce jednak odpowiedzi najbardziej osobistej – „wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedź Piotra tylko na pozór jest właściwa. Ma co prawda zewnętrzne pozory prawdy, jednak skrywa treść daleką od prawdziwej.
«Ty jesteś Mesjasz» – to z pewnością ze strony Piotra wielka odwaga i wyznanie wiary. Dlaczego ta rozmowa przybiera dalej tak dramatyczny obrót? Dlaczego nie słyszymy od Jezusa słów uznania i pochwały dla pierwszego z apostołów? Otóż Mesjasz, którego wyznawał na tym etapie swojej wiary Piotr, uczeń Jezusa, to ucieleśnienie oczekiwań narodu wybranego przez całe wieki ich historii. Ten Mesjasz miał być spełnieniem nadziei na przysłanego przez Boga charyzmatycznego przywódcę, który wyzwoli Żydów spod panowania rzymskiego i zapoczątkuje ich wielkość między narodami. Jezus zna serca swoich uczniów, wie co się kryje pod wyznaniem Piotra. Dlatego nie chce go (jak i wszystkich pozostałych) pozostawić w tym błędnym wyobrażeniu Mesjasza, ale zaczyna ich pouczać o realizacji Bożego zamysłu. Bóg zbawia przez Mesjasza, który ma cierpieć, będzie odrzucony, a w końcu nawet zabity, zanim zmartwychwstanie. Następuje zderzenie dwóch wizji: ludzkich oczekiwań z realizacją woli Bożej. Zderzenie dla Piotra tak niespodziewane, że zapomina kim jest wobec Jezusa i zaczyna Go upominać. To dlatego Jezus musi go wezwać stanowczo, aby wrócił na swoje miejsce, do swojej roli ucznia.
Nikt z nas nie jest zmuszany do tego, aby być uczniem Jezusa – Bóg obdarzył nas zarówno rozumem jak i wolną wolą. Jeśli jednak podejmujemy w wolności decyzję podążania za Bogiem, to ma ona swoje konsekwencje. «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.» Zaprzeć się siebie, bynajmniej nie oznacza rezygnacji z osobistego szczęścia. Oznacza natomiast rezygnację z forsowania własnych wizji, z zakładania własnej nieomylności. Wzięcie krzyża w łączności z krzyżem Jezusa daje efekt zgoła przeciwny do tego, którego się obawiamy. Nie stajemy się przez to udręczeni ponad miarę, lecz zyskujemy wsparcie we wszystkim, co przychodzi nam znosić. Naśladować Jezusa, to wpatrzeć się w Niego i wsłuchać, to dać Mu swobodę działania w nas. Takiej drogi podążania za Jezusem-Mesjaszem chciał On sam nauczyć swoich uczniów. Również i dla nas jest to wskazówka, jak mamy prowadzić i rozwijać nasze życie chrześcijańskie. Jeśli w taki właśnie sposób damy w nim priorytet Woli Bożej – zapierając się siebie, biorąc swój krzyż i naśladując Jezusa, to zbierzemy najobfitszy plon: szczęśliwego życia i gwarancji zachowania go na wieczność.
Arcybiskup Józef Górzyński
Metropolita Warmiński