Rozważanie na Niedzielę Świętej Rodziny Rok B
I Niedziela Bożego Narodzenia, Rok B
(Łk 2, 22-40)
Trwając w radości świąt Bożego Narodzenia czytamy dziś Ewangelię o ofiarowaniu Dzieciątka Jezus Bogu w świątyni jerozolimskiej. Rodzice, przynosząc pierworodnego syna, wypełniali wymogi Prawa Mojżeszowego, co tekst wyraźnie podkreśla. Ale czy faktycznie byli do tego zobligowani? Przecież Maryja de facto nie zaciągnęła żadnej nieczystości, a Dziecko było Synem Bożym, więc nie trzeba Go było przedstawiać Panu. Czy w ich przypadku nie była to więc pusta forma zadośćuczynienia literze Prawa?
Pan Bóg, dokonując czegoś niewyobrażalnego – przyjmując naturę ludzką i rodząc się dzieckiem kobiety – nie rujnował ludzkiej natury i ludzkich praw, ale je uświęcał. Jak posłyszymy w kazaniu na górze od samego Pana Jezusa: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Prawo Mojżeszowe wymagało dopowiedzenia, ale nigdy nie zostało zanegowane. Miało swoją rolę w historii zbawienia i była to rola wychowawcza. W scenie ofiarowania Pana Jezusa w świątyni nie ma mowy o pustym rytuale. Przepisy i znaki miały głęboki sens duchowy, były też swego rodzaju zabezpieczeniem zdrowotnym. Sam fakt nałożenia na kobietę swoistej kwarantanny po urodzeniu dziecka, działał na jej korzyść – miała czas aby dojść do siebie i w spokoju odzyskać siły. Natomiast „poświęcenie Panu” pierworodnego dziecka, „wykupienie go” poprzez złożenie ofiary, stawiało rodziców przed prawdą, którą w tych gestach wyrażali. Nikt z ludzi nie jest dysponentem życia drugiego człowieka, a dziecko nie jest własnością swoich rodziców. Przedstawiając je Bogu składali ofiarę dziękczynną za dar, jaki otrzymali, wyrażali swoją wiarę, że życie pochodzi od Boga.
Postać Symeona, „człowieka sprawiedliwego i pobożnego” jest w scenie ofiarowania reprezentantem Starego Przymierza. Jest jak lud wybrany, który ufa Bożej obietnicy i „wyczekuje pociechy Izraela”. Hebrajskie imię „Symeon” znaczy „Bóg wysłuchał” i wydaje się, że człowiek, który to imię nosił, żył zgodnie z tym przesłaniem. Z ogromną pewnością oczekiwał spełniającej się obietnicy. A kiedy ją widzi przed sobą, w radosnym uniesieniu dziękując Bogu, nie zawłaszcza tego daru, jakim jest Mesjasz, tylko dla siebie, dla swego narodu. Tuli w ramionach „chwałę Izraela”, ale widzi w Nim również „światło na oświecenie pogan”. Więc choć Symeon nie zna przesłania, z którym Mesjasz wystąpi, choć jest jeszcze człowiekiem Starego Prawa, może stawać się dzisiaj wzorem świętowania Bożego Narodzenia również dla chrześcijan. Jego radość i wdzięczność kieruje się ku Bogu, którego nazywa Władcą. Ogłasza wszem i wobec, że Jezus jest wyczekiwanym Mesjaszem. Pragnie, pod natchnieniem Ducha Świętego, żeby Boże zbawienie dotarło do wszystkich narodów, do wszystkich ludzi, którzy go potrzebują.
Po wypełnieniu wymogów prawa, Święta Rodzina wraca do Nazaretu. W cichym i prostym życiu, jakie tam podejmuje, bardzo wymownie objawia się bliskość Boga z człowiekiem. Bo Jego zamysł był taki, żeby być domownikiem, kimś bliskim i bezpiecznym. Wielkie olśnienia, uroczyste rytuały nie mogą nas od tego odgrodzić. Pan Jezus w swoim ziemskim życiu, nawet kiedy już został rozpoznany jako Mesjasz, pozostał prawdziwym ludzkim dzieckiem, potem młodzieńcem. Potrzebował opieki i nauki, stopniowo wzrastał napełniając się mądrością. Niech nas to zachęca do wielkiej z Nim szczerości, do zaproszenia, zaprowadzenia Go, jak się dziecko prowadzi za rękę, do zwykłych spraw naszej codzienności.
+ Józef Górzyński
Arcybiskup Metropolita Warmiński