ROZWAŻANIE NA IV NIEDZIELĘ ADWENTU rok C
IV Niedziela Adwentu, Rok C
(Łk 1, 39-45)
Przez trzy minione niedziele rozważaliśmy kolejne proroctwa zapisane w Adwentowych Ewangeliach i wzywające nas – słuchających – do działania. Również i dzisiaj Słowo Ewangelii dotyczy nas osobiście, choć opisuje wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat.
Maryja wybrała się w daleką wędrówkę przez góry do miasteczka w Judei, w którym zamieszkiwała jej krewna, znacznie od niej starsza Elżbieta, żona Zachariasza, dotąd uważana za niepłodną. Wybrała się, bo doszły ją wieści o wyjątkowej Bożej łasce, jaka spotkała leciwych małżonków oczekujących potomka. Również i Maryja nosiła w sobie tajemnicę cudownego poczęcia. To właśnie świadomość obu tych faktów popchnęła ją do wędrówki. Zapewne, gdyby obie te kobiety zaszły w ciążę w zbliżonym czasie w normalnych okolicznościach, nie byłoby impulsu do spotkania. Oczywiście można rozważać wizytę w kategorii dobrego uczynku, kiedy to młodsza i pełna sił Maryja chciała usłużyć starszej kobiecie znoszącej trudy swojego stanu. Jednak zapewne sens teologiczny tego spotkania był jeszcze głębszy.
Jeśli człowiek otwiera się na Boże słowo i słyszy je jako skierowane do siebie, to budzi ono w nim odpowiedź wiary. Alternatywą jest odrzucenie, ale o tym nie było mowy w przypadku Maryi. Maryja uwierzyła słowu, po ludzku zupełnie niewiarygodnemu. Na wypowiedziane przez Nią fiat, faktem stało się Boże wcielenie, ale przecież chwilowo zewnętrznie nic się nie zmieniło. Tym bardziej mogła potrzebować realnych znaków tej zmiany. Patrząc na historię zbawienia okazuje się, że często ludzką odpowiedzią wiary Bożemu słowu jest wyruszenie w drogę. To słowo i Jego obietnice mobilizują człowieka do ruchu, do działania, do wyjścia z bezpiecznych pieleszy. Maryja wyruszyła w drogę, i to z pośpiechem, bo odtąd nic już nie miało być w Jej życiu takie samo jak dotąd. Poszła za głosem Boga, a ten zaprowadził Ją do pierwszego potwierdzenia tajemnicy Jej serca.
Elżbieta występuje w tej scenie w roli proroka. Nie powinno nas to dziwić, bo już w pierwszym zdaniu opisu spotkania czytamy, że „Duch Święty napełnił Elżbietę”, a przecież prorocy przemawiają z Ducha Bożego. Ona i jej dzieciątko rozpoznali, że oto wchodząca młoda dziewczyna jest już Matką Mesjasza. Elżbieta wita więc Maryję nazywając Ją „Matką mojego Pana” i trzykrotnie wspomina o błogosławieństwie.
Błogosławieństwo, o którym mówi Elżbieta, jest proroctwem, które angażuje i nas osobiście dzisiaj. W przededniu świętowania tajemnicy Bożego wcielenia, chcemy sobie wszyscy nawzajem życzyć błogosławieństwa. Błogosławiony to szczęśliwy. I Bóg w swoim słowie mówi nam dzisiaj, że nie ma pośród nas takiego, dla którego to szczęście byłoby nieosiągalne. Pomimo wszelkich życiowych trudów i porażek, które może są naszym udziałem, Bóg daje każdemu z nas obietnicę swojego błogosławieństwa. Ono płynie z wiary: «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana». Podobnie ja, podobnie każdy z nas osiągnie błogosławieństwo, czyli będzie szczęśliwy, jeśli uwierzy Bogu i pójdzie za głosem tej wiary.
+ Józef Górzyński
Arcybiskup Metropolita Warmiński