Peregrynacja obrazu św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego w Olsztynie
– Do zgromadzenia wstąpiłam, gdy w olsztyńskiej katedrze jako młoda dziewczyna zobaczyłam ulotkę o założycielu. Była to informacja o procesie beatyfikacyjnym z wizerunkiem św. Zygmunta, a na nim był napis: Pójdź za Mną!”. Odebrałam te słowa do siebie – wspomina s. Krystyna Czerniejewska RM, która do wspólnoty zakonnej wstąpiła w 1968 r. Swoje powołanie zawdzięcza również Matce Bożej Gietrzwałdzkiej.
– W duchowości naszego założyciela jest obecna Matka Boża, a ja skoro jestem z tych ziem, gdzie się objawiła, to nie wyobrażałam sobie, by w zgromadzeniu nie było takiego charyzmatu. Wybrałam Warszawę, ponieważ z stamtąd pochodzą moi rodzice. To co mnie pociągnęło za św. Zygmuntem, to też duch troski o rodzinę. Oczywiście, jak to młoda dziewczyna, zwracałam również uwagę na strój, a nasz ma symbol założyciela, jakim jest fioletowy sznur – dodaje.
W św. Zygmuncie dostrzega patrona na dzisiejsze czasy. – On przybył do Warszawy ze wschodu z Petersburga i dobrze znał tamte tereny. W świetle tego, co dzieje się na świecie w kwestii trwającej wojny, dostrzegam w nim orędownika, obyśmy tylko zechcieli z jego wstawiennictwa korzystać – tłumaczy.
Jak podkreśla, ważnym charyzmatem św. Zygmunta jest też troska o rodziny. – Sama nasza nazwa – Franciszkanki Rodziny Maryi – ukazuje jak ważną dla niego była kwestia rodzin. Jako siostry od lat zajmujemy się opieką nad dziećmi i młodzieżą. Oprócz tego w naszych domach zaczęliśmy zajmować się osobami starszymi, co jest kontynuacją troski naszego założyciela o rodziny – dodaje.
Siostra Lucyna zaznacza, że św. Zygmunt wciąż zaprasza do szkoły ufności. – W swoich listach ascetycznych zawsze zachęcał nas do zawierzenia Bożej Opatrzności. Wciąż zachęcał siostry, by nie skupiały się na tym czego brakuje, ale ufały w to, co Pan Bóg przygotował – tłumaczy s. Lucyna Gibowicz RM.
– Dzisiaj ta jego lekcja jest wciąż aktualna. Obecnie w Ukrainie przebywają nasze siostry. Modlę się za nie i po ludzku bardzo martwię. Ta cała sytuacja zaprasza mnie do zawierzenia, jakiego uczył nasz założyciel. Poza tym zostaje mi uczyć się zawierzenia w życiu codziennym, co zawsze jest wyzwaniem – dodaje.
Dom zgromadzenia w Olsztynie jest siódmym, do którego dotarł peregrynujący obraz. – Modlimy się za nasze zgromadzenie oraz o nowe powołania, by nie zabrakło sióstr, które pójdą śladami św. Zygmunta – wyjaśnia.
– To czym mnie pociągnął do siebie, to ubóstwo i pokora – mówi s. Marianna Witkowska RM, która od 54. lat jest w zgromadzeniu.
Świętemu Zygmuntowi przypisuje cud wyzdrowienia, gdy posługiwała w Rzymie w latach 1976-1988. – Było tam bardzo dużo pracy przy posługiwaniu ubogim. Po pewnym czasie niestety nie mogłam chodzić, ponieważ stało się coś z kręgosłupem. Leżałam wtedy wiele dni na desce, a siostry podawały mi zastrzyki. Pewnego dnia usłyszałam, że to ostatni i że jeżeli nie pomoże, to nie będę chodzić. Wtedy spojrzałam na mały obrazek św. Zygmunta i zaczęłam modlić się: Ojcze założycielu, jeżeli chcesz, to będę chodzić jeszcze o własnych siłach i będę robiła, co ty chcesz – opowiada s. Marianna, zaznaczając, że do dzisiejszego dnia postępuje zgodnie ze złożoną obietnicą. – W chwilach, gdy jest ciężko lub zaczyna brakować mi sił patrzę na jego obrazek, który znajduje się przy moim łóżku i wołam: Ojcze założycielu, znów musisz mi pomóc. Tyle razy mogłam na ciebie liczyć, to i teraz mnie zawiedziesz – dodaje.
ks. Dariusz Sonak/Instytut Gość Media