IV NIEDZIELA ADWENTU
IV Niedziela Adwentu, Rok B (Łk 1, 26-38)
Maryja pocznie i porodzi Syna
Czwartą niedzielę Adwentu przeżywamy w tym roku w przededniu Bożego Narodzenia. To narodzenie wydarzyło się przed dwoma tysiącami lat, czym więc jest dla nas dzisiaj? Czy jest to jakieś odległe wspomnienie, czy ważne wydarzenie do którego co roku przygotowujemy się przez kilka tygodni? Folklorystyczny obyczaj, czy nasze chrześcijańskie być albo nie być?
Święty Łukasz, uznany za autora Ewangelii przekazującej moment Zwiastowania, nie był jednym z Apostołów. Nawet nie znał Jezusa osobiście. Przyjmuje się, że poznał Maryję, Matkę Jezusa i od Niej uzyskał wiele informacji dotyczących ziemskiej historii Jezusa sprzed Jego publicznej działalności. Z pewnością jest to prawda przynajmniej w tym sensie, że przekazał nam opis wydarzenia, w którym nikt z ludzi poza Maryją nie uczestniczył. Musi to więc być zapis Jej osobistych wspomnień. Mistyczne doświadczenie młodej galilejskiej dziewczyny, które naznaczyło swoimi konsekwencjami dalsze dzieje całej ludzkości. Chwila, w której Boży plan i wielkie dzieło zbawienia świata zawisło na zgodzie kilkunastoletniej dziewczyny.
Zwiastowanie odbyło się w normalnych realiach życia, miało swoje miejsce i czas, było skierowane do konkretnej osoby. Słyszymy zaskoczenie i zmieszanie Maryi, Jej proste pytanie będące próbą zrozumienia sytuacji. Trudno uznać, że odpowiedź Posłańca mogła rozwiać wątpliwości. Zapowiadane poczęcie i narodziny pozostawały niepojęte i niebywałe, niosły ze sobą ruinę dotychczasowych planów małżeńskich, stwarzały bezpośrednie zagrożenie życia kobiety, która miała znaleźć się w tej sytuacji. Co mogło Ją skłonić do tak jasnego i niezwłocznego wyrażenia zgody? Co zadecydowało o „fiat – niech mi się stanie”? Była to jedynie pewność serca, że Posłaniec i jego przesłanie pochodzi od Boga. Boga, którego jak pokazuje to wydarzenie, Maryja kochała ufnie i bezgranicznie.
Bóg, który przychodzi w ludzkim niemowlęciu, to paradoks, którego nie sposób ogarnąć rozumowo. Zawiera wręcz wewnętrzną sprzeczność: Przedwieczny, Nieogarniony, Wszechpotężny – jako słabe, potrzebujące opieki ludzkie dziecko. To jest misterium Miłości, którą próżno pojąć – pozostaje tylko uznać i poddać się Jej działaniu. Przed nami święta Bożego Narodzenia, które mają być czasem szczególnego celebrowania tej Miłości. Ona nie jest wydarzeniem, które zamknęło się w odległym czasie historii, więc nie o wspominanie tu chodzi. Miłość, która nie cofnęła się przed Wcieleniem, to objawienie Boga, które jest wciąż aktualne. Pokazał jaki JEST, aby odtąd przez wszystkie wieki łatwiej było pokochać Go i zaufać.
Boże Narodzenie domaga się osobistego zaangażowania. Różnorakie znaki i zwyczaje, które z tej okazji celebrujemy, nie mają znaczenia same w sobie, ale są pomocą w przeżywaniu tego, co najistotniejsze. Bóg daje siebie. Jeszcze nic nie tłumaczy, nie sprawia, nie wymaga – za to jest cały do dyspozycji i pozwala się kochać. Jak Maryja, mamy wolność wyboru – można ten dar przyjąć, można Go odrzucić. Odrzucenie to rezygnacja z miłości, przyjęcie, to postawienie siebie do dyspozycji.
Arcybiskup Józef Górzyński
Metropolita Warmiński