Rozważanie na XII Niedzielę Zwykłą Rok C
XII Niedziela Zwykła, Rok C
(Łk 9, 18-24)
Dlaczego Pan Jezus chciał wiedzieć, za kogo uważają Go tłumy? Czy to było dla Niego ważne? Przecież wiedział, że jest posłany przez Boga-Ojca, wiedział kim jest… Wszystko, co Jezus robił, mówił, jak się zachowywał, nie służyło Jemu samemu, ale było ze względu na nas, ludzi i było pełnieniem woli Ojca. Zmierzenie się z pytaniami Jezusa pozwala człowiekowi odnaleźć się w relacji z Nim, albo staje się co najmniej zaproszeniem do tej relacji.
Pierwszy krok do relacji to przyjęcie informacji o czyimś istnieniu – kiedy dowiadujemy się, że jest ktoś taki, kto jakoś się nazywa, podejmuje określone działania, gdzieś można go spotkać, posłuchać wypowiedzi. Jeśli zaciekawimy się na tyle, żeby taką informację wykorzystać, możemy wyrobić sobie własne zdanie: co uważam o danej osobie. Nadal jej nie znam, ale coś o niej wiem, coś słyszałem, może również widziałem. Na takim poziomie relacji z Jezusem mogły być tłumy, o które Jezus pytał uczniów. I chociaż uzyskał opinię pochlebną, to przecież z pewnością nie był nią usatysfakcjonowany. Oceniali Go dobrze, ale niezgodnie z prawdą. To, co o Nim wiedzieli, było bardzo powierzchowne, więc nawet trudno się dziwić pomyłce. Możemy się domyślać, ba, nawet możemy być pewni, że nie na takim poziomie znajomości z ludźmi Panu Jezusowi mogło zależeć.
Pytanie skierowane osobiście do uczniów dotyczy już w większym stopniu istniejącej faktycznie relacji osobowej. Zwraca się do tych, którzy nie byli anonimowym tłumem słuchaczy, ale zdeklarowanymi uczniami. I tym razem jednak zastanawiające jest, że ich również pyta niejako o wiedzę na swój temat. Formułuje przecież swoje pytanie «a wy za kogo Mnie uważacie?», nie zaś np. „a dla Was kim ja jestem?” Co więcej, zadaje to pytanie w liczbie mnogiej, dając pretekst i okazję Piotrowi do odpowiedzi w imieniu wszystkich dwunastu. Czyżby Panu Jezusowi nie chodziło więc o osobistą odpowiedź, a jedynie o zdiagnozowanie stanu ich świadomości i zrozumienia nauki w tamtej chwili? Dalszy przebieg rozmowy wskazuje jednak, że było inaczej.
Uznanie w Jezusie Mesjasza Bożego, to jeszcze nie wszystko, do czego nas wzywa. Jezus chce, żeby uczniowie przyjęli Go takim, jaki jest, aby zaakceptowali Boży plan zbawienia, a nie trzymali się kurczowo własnego wyobrażenia o Mesjaszu. Bóg zdecydował że chce nas zbawić wchodząc w ludzką śmierć, poprzedzoną odrzuceniem i męką. Najbardziej osobiste zrozumienie tego, kim jest Pan Jezus, pociąga za sobą chęć wstąpienia w Jego ślady, czyli również przyjęcie cierpienia. Wyznanie w Jezusie Mesjasza, który miałby triumfalnie poprowadzić do zwycięstwa w ziemskich realiach, to wewnętrzna sprzeczność. Jezus zwycięża śmierć ostatecznie i definitywnie, ale najpierw dobrowolnie jej doświadcza. Uczeń, czyli ten, który podąża za swoim Mistrzem, ma zrezygnować z kurczowego trzymania się własnych pomysłów na swoje życie, ale być gotowym stracić je dla Jezusa. Pytanie najbardziej istotne i osobiste, to czy Pan Jezus jest dla mnie kimś ważniejszym, niż moje o nim wyobrażenia i oczekiwania.
Arcybiskup Józef Górzyński
Metropolita Warmiński