Rozważanie na IV Niedzielę Wielkiego Postu Rok A
IV Niedziela Wielkiego Postu, Rok A
(J 9, 1-41)
Odczytanie dzisiejszej Ewangelii jedynie jako opowieści o nadprzyrodzonej mocy Jezusa-Cudotwórcy byłoby znacznym spłyceniem jej przesłania. Nie traktuje ona bowiem o skutecznych metodach leczenia chorób wzroku przez uzdrowiciela Jezusa z Nazaretu, który żył 2 tysiące lat temu w Palestynie. To jest Dobra Nowina o żywym Bogu, który wchodzi aktywnie w historię człowieka, po to, żeby uzdrawiając otworzyć mu oczy na swoją obecność i na cały świat życia duchowego.
Rodzimy się nieświadomi samych siebie, a co dopiero Boga. Z samej natury i dzięki współdziałaniu ludzi wokół nas, zyskujemy z czasem pewną auto-świadomość. Aby była ona jednak kompletna i obejmowała również nasze odniesienie do Boga, potrzebna jest Jego osobista interwencja, coś na miarę nowych narodzin – chrzest święty. Człowiek ochrzczony zaczyna prowadzić życie, które różni się od tego jedynie naturalnego, bo jest oświecone łaską i jest zakorzenione w Bogu. Chrzest święty jest jak otwarcie oczu człowieka niewidomego od urodzenia. Odtąd może on żyć i dokonywać w tym życiu własnych wyborów, ale otrzymuje do tego nadprzyrodzone wsparcie.
Dramatyczna opowieść o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia ukazuje taki właśnie proces „oświecenia” człowieka – jego drogę chrzcielną. Pozostając ślepym od urodzenia był pozbawiony pełnego i prawdziwego kontaktu z rzeczywistością. Jego życie, to bardzo trudna egzystencja w lęku i poniżeniu. Interwencja Jezusa – światło Jego miłości, obecność, która materializuje się dotykiem – sprawia, że człowiek otwiera oczy na świat i ludzi. Samego Pana Jezusa poznaje stopniowo, ale ze strony otoczenia od razu napotyka na szereg trudności. Są one jednak w pewnym sensie pożyteczne, bo to one go kształtują, jako dorosłego, wolnego człowieka, zdolnego do niezależnego myślenia, również do sprzeciwu – uświadamiają mu jego własną tożsamość. W końcu jest gotów stanąć przed Jezusem i wyznać Mu swoją wiarę.
Trudno zrozumieć dlaczego ludzie będący świadkami ewidentnych cudów, jak ten dzisiejszy, pozostali obojętni wobec Pana Jezusa. Co więcej, często reagowali nienawiścią i agresją. Jedną z przyczyn mogła być przemożna chęć panowania nad rzeczywistością. Wychodząc z niepodważalnej pewności o własnych cnotach i kompetencjach uznawali, że nic nie może ich zaskoczyć, że doskonale rozumieją otoczenie i reguły, jakie nim rządzą. Wszystko więc, co nie jest z tym zgodne, trzeba jak najszybciej wyeliminować. W ten sposób pozostawali ślepi na fakty i coraz bardziej zamknięci w swoim zadufanym egoizmie. Jezus nie mógł oświecić ich swoim światłem, bo Mu na to, w swej pysze, nie pozwalali.
Zauważmy, że człowiek, który jest bohaterem opowieści o niewidomym od urodzenia pozostaje bezimienny. Nie przechowano jego imienia, aby każdy z nas mógł łatwiej wstawić w tę historię swoje własne imię. A gdy widzimy, że niedomagamy, że szwankują oczy naszej duszy i nie żyjemy pełnią życia w Bożym świetle, to do nas dzisiaj woła to słowo starodawnej liturgii: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”.
Arcybiskup Józef Górzyński
Metropolita Warmiński