Rozważanie na II Niedzielę Zwykłą Rok C
II Niedziela Zwykła, Rok C
(J 2, 1-11)
Rozpoczynając w liturgii okres zwykły rozważamy cud w Kanie Galilejskiej, bo – jak nadmienia Ewangelista – był on pierwszym znakiem, jaki uczynił Jezus na progu swojej publicznej działalności. Ta Ewangelia zachwyca obecnością Jezusa i Jego Matki Maryi w zwykłych sprawach ludzkiego życia, takich jak wesele, ale też pełna jest niepokojących wątków.
Niepokojący jest przede wszystkim dialog Jezusa z Matką. Maryja nie stawia wymagań, nawet nie wyraża wprost prośby, zaledwie zwraca uwagę na problem. I co za odpowiedź uzyskuje!? Zupełnie jakby Jezus powiedział: co mnie to obchodzi, to nie nasza sprawa. Na domiar złego Syn zwraca się do Niej nie Matko czy Mamo i nie po imieniu, ale dość obcesowo, per niewiasto/kobieto. Wydaje się, że traktuje ją bardzo oschle, jak kogoś obcego. Jednak faktycznie ta forma oznacza jedynie pewien dystans i podniosłość – tak samo bowiem Jezus zwrócił się do Matki z krzyża, powierzając Jej Jana. Powiązanie z krzyżem ukryte jest też w stwierdzeniu „jeszcze nie nadeszła godzina moja”. W Ewangelii wg św. Jana „godzina Jezusa” to czas Jego męki i śmierci – ostateczna realizacja planu zbawienia. Odpowiedź Jezusa można więc zrozumieć jako chwilę namysłu, czy przyszła pora na rozpoczęcie publicznych znaków, które w ostatecznej konsekwencji zaprowadzą Go na krzyż.
Zdziwienie może budzić cała sytuacja, w jakiej znaleźli się służący. Czy posłuchali absurdalnych poleceń Jezusa dlatego, że posłyszeli od Maryi «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie»? Ale przecież Maryja nie była tam gospodarzem, więc raczej nie miała władzy nad służbą. Wydaje się, że w tej opowieści jest coś niedopowiedzianego, toteż w szczegółach może być niezrozumiała, czy nielogiczna. Jednak sens głębszy, teologiczny wskazuje na kilka jasnych i cennych przesłanek: dobrze jest powierzać Jezusowi swoje troski i nie zrażać się brakiem natychmiastowej reakcji; dobrze jest mieć świadomość obecności Maryi w naszym życiu, bo Ona dostrzeże niebezpieczeństwa i będzie za nami orędować; dobrze jest być posłusznym i pokornie wypełniać swoje obowiązki, a wynik naszej pracy może nas samych olśnić; dobrze jest zapraszać do naszych radości Pana Jezusa i Jego Matkę, bo wtedy nic tej radości nie zmąci, lecz będzie ona trwała i prawdziwa.
Zauważmy, że w pewnym sensie czytamy dzisiaj Ewangelię o radości. Cud w Kanie Galilejskiej, polegał na zamianie wody w wino. A wino jest napojem radości. Gdyby go zabrakło, ta radość mogłaby być zagrożona. Wesele po zaślubinach jest czasem świętowania radości – na weselu, również tym w Kanie, ludzie spędzają czas ucztując i bawiąc się – z reguły tańcem. Żydowskim zwyczajem mężczyźni tańczyli osobno, a kobiety osobno i w inny sposób, ale wszyscy młodzi ludzie na tym weselu tak właśnie się bawili. Pięknie jest wyobrazić sobie Jezusa, który tańczy… bo z pewnością to właśnie robił! Przed oczami wiary mamy Jezusa nauczającego, pływającego łodzią po jeziorze, uzdrawiającego i karmiącego ludzi. A dzisiaj widzimy Jezusa, który tańczy i to też jest z pewnością nie bez znaczenia dla Jego pełnego obrazu. Mamy więc dzisiaj Ewangelię o radości i zaproszenie do śmiałej, konsekwentnej wiary.
Arcybiskup Józef Górzyński
Metropolita Warmiński