Rozważanie na II Niedzielę Wielkanocną Rok B
II Niedziela Wielkanocna, Rok B
(J 20, 19-31)
Po swoim zmartwychwstaniu, a przed wniebowstąpieniem Pan Jezus wielokrotnie ukazywał się uczniom. Nie było to już jednak to samo ich wspólne życie, jakie wiedli wcześniej. Objawiał się w swojej nowej, uwielbionej postaci, aby uzyskali pewność, że wydarzyło się niemożliwe: zmartwychwstał, jak zapowiedział.
Pan Jezus przychodził z darem pokoju, pozostawiał też dar Ducha Świętego, aby uczniowie mogli ten pokój zachować. W tych chwilach ostatnich ziemskich spotkań nie rozliczał apostołów z tego jak się zachowali wobec pojmania, męki, śmierci. Ich słabość, niestałość, nawet zdrada, są dla Jezusa sprawą drugorzędną. Przede wszystkim chce ich zachować jako wspólnotę i chce ich posłać z darem swojego pokoju na cały świat. To zdumiewające, że Bóg nie wymaga od swoich współpracowników nieskazitelności. A z drugiej strony to oczywiste, bo nie ma ludzi nieskazitelnych – takie wymaganie byłoby utopią. To, co jest niezbędne w służbie Bożej, to odważne stawanie w prawdzie o własnej grzeszności i zaufanie Temu, który zwycięża grzech, śmierć i każde inne zło. Nie ma takiego zła, którego Jezus nie mógłby pokonać. Nie ma też takiego grzechu, który skreślałby człowieka nieodwracalnie w oczach Boga. Każdy grzesznik może otrzymać przebaczenie, jeśli go tylko zapragnie. Bo po to Pan Jezus podjął mękę i oddał życie, aby odkupić nasze winy – „w Jego ranach jest nasze zdrowie”. Po to ustanowił sakrament pokuty i pojednania, abyśmy mogli przeżywać znak Jego przebaczenia. Spowiedź to nie jest rozliczenie z winowajcą celem odpowiedniego ukarania go. Spowiedź to miejsce pojednania, zaczerpnięcia łaski, doświadczenia miłości miłosiernej, to znaczy przebaczającej. Ten sakrament i wszystkie inne sakramenty biorą swój początek w ofierze Chrystusa. Jeśli ktoś z ludzi nie byłby grzesznikiem, nie potrzebowałby Zbawiciela ani też sakramentów. To dzisiaj trzeba posłyszeć z całą wyrazistością – Jezus przyszedł do grzeszników!
Jako chrześcijanie wierzymy, że Pan Jezus nadal jest pomiędzy nami obecny, choć trudniej teraz to stwierdzić zmysłami ciała. Zadajmy więc sobie pytanie, jaka byłaby nasza reakcja, gdyby wszedł nagle i stanął pomiędzy nami. Pewna znajoma katechetka zapytała swoich uczniów, jak im się wydaje, co by Pan Jezus powiedział do każdego z nich tak osobiście, gdyby wszedł na chwilę do klasy. Dzieci spoważniały i najodważniejszy zaryzykował odpowiedź: „pewnie powiedziałby – popraw się!”. Dalsze przypuszczenia były nawet bardziej konkretne: „żebym przeprosił babcię…”, „że denerwuje Go jak ja się kłócę z bratem”, „żeby się modlić na różańcu”. Katechetka odpowiedziała: ależ skąd! Gdyby wszedł tu teraz, z pewnością zawołałby radośnie: „Dzieciaki kochane! Jak ja się strasznie cieszę, że was widzę… czy mogę Cię przytulić?”
Pytanie katechetki warto sobie postawić, żeby posłyszeć w sercu najpewniejszą odpowiedź samego Jezusa: On do każdego mówi przede wszystkim – „kocham Cię!”. I bardzo chce, żebyśmy to posłyszeli i uwierzyli, że to właśnie do nas…
Arcybiskup Józef Gorzyński
Metropolita Warmiński