Modlitwa w intencji sybiraków
Zgromadzeni obejmowali swoją modlitwą tych, którzy zostali wywiezieni na Sybir, tych, którym nie było dane wrócić do ojczyzny, a ich mogiły zostały na dalekiej Syberii i w Kazachstanie. – To ludzie, dla których słowa „Bóg, honor, ojczyzna” stanowiły sens życia. Od nich możemy uczyć się patriotyzmu, miłości do ojczyzny i do Boga – mówił na wstępie proboszcz ks. Tomasz Stempkowski.
Abp Edmund Piszcz, w nawiązaniu do pytania, które postawił Jezus apostołom: „Za kogo uważają Mnie ludzie?”, wskazywał na miłość, którą powinniśmy kierować się w relacjach do ojczyzny, człowieka i Boga. – To pytanie zadawali sobie ci, którzy w sposób nieludzki zostali wywiezieni z naszej ojczyzny. Wiemy, co się stało w 1940 r., kiedy nastąpiła wywózka elit z terenów wschodnich. Ci ludzie mieli wiarę w Jezusa. Wierzyli, że jest On nadzieją, bo nadzieja jest tą wartością, która pozwala człowiekowi trwać i czekać na zwycięstwo. Myślę, że tej nadziei nikt z ówczesnych ludzi nie stracił – mówił arcybiskup senior.
Wspominał śp. ks. Zdzisława Peszkowskiego, który opowiadał, że kiedy, po amnestii, podczas transportu do Iraku ludzie musieli zostawić rzeczy, które z sobą wzięli, zobaczył, ile rodzin miało święte obrazy i figury, wierząc, że Chrystus jest dla nich nadzieją. – A dla mnie kim jest Chrystus? To pytanie, które stawia miłość. Miłość nie jest uczuciem – owszem, uczucie jest piękne, kiedy towarzyszy miłości. Jednak na samym uczuciu miłości budować nie można, bo ono jest zmienne. Miłość dla Chrystusa była zadaniem do spełnienia – podkreślał.
Odniósł się do Polski – ojczyzny, której „nie wolno lekceważyć, nie wolno zdradzać”, a o jej ważności dają świadectwo liczne groby na całym świecie. – Dlatego i ona musi być objęta pytaniem: „Kim ona dla mnie jest?”. Niech miłość będzie jedyną odpowiedzią, ale miłość jako zadanie, a nie tanie uczucie. Miłość jest ważna, bo gdzie ona jest, gdzie czynione jest dobro, tam jest zawsze Bóg – mówił abp Piszcz.
Zgromadzone delegacje po Eucharystii udały się pod pomnik Zesłańców Sybiru, gdzie złożono kwiaty i zapalono znicze.
Krzysztof Kozłowski/Instytut Gość Media